Znany podróżnik Mateusz Waligóra przeszedł wzdłuż Odry od jej źródeł aż do ujścia

Pobierz PDF
Fot: Materiały prasowe
- Usłyszałem wiele opowieści o zeszłorocznej katastrofie ekologicznej i o innych problemach Odry, ale chcę zapamiętać i podać dalej to, co nad nią piękne. Czas, żebyśmy się o tę rzekę w końcu zatroszczyli - mówi znany podróżnik Mateusz Waligóra.

5 października Mateusz Waligóra zakończył wyprawę w ramach projektu Szlakiem Odry, której jednym z głównych partnerów było Województwo Lubuskie. W ciągu 32 dni przebył wzdłuż rzeki 835 kilometrów, z czego 755 na piechotę, a 80 z pomocą packraftów.  

Waligóra: Przyszedł czas, żebyśmy zadbali o Odrę

Podróż wzdłuż drugiej pod względem długości rzeki Polski rozpoczęła się 4 września niedaleko jej źródeł, które znajdują się na terenie poligonu wojskowego Libava w Czechach. W wędrówce Waligórze towarzyszyli fotografka Karolina Krasińska i dziennikarz Dominik Szczepański.

- Od źródeł Odry droga powiodła nas przez mocno przeobrażony krajobraz Czech i Górnego Śląska. Ludzie odsunęli się tam od rzeki, a jej wody były brudne i grodzone kolejnymi śluzami - mówi Waligóra.

Potem rzeka poprowadziła go przez województwo dolnośląskie i lubuskie. - Łatwiej było tam iść wzdłuż rzeki dzięki nieźle wytyczonym ścieżkom. W końcu też nad Odrą pojawili się ludzie i zaczęli opowiadać swoje historie - wspomina podróżnik.

W trakcie marszu pytał o wspomnienia związane z zeszłoroczną katastrofą, a także o to, co dla Odry będzie najlepsze. - Mam poczucie, że tej rzece, jak mało której w Polsce, należą się dziesiątki opowieści. Chciałbym też, abyśmy przestali traktować ją przedmiotowo. Od lat ją ujarzmiamy i wykorzystujemy w różnych sporach. Przyszedł czas, żebyśmy o nią zadbali. Dlatego chcę pamiętać dobre rzeczy, a było ich sporo - mówi Waligóra.

I wylicza: - Zapamiętam meandry Odry na granicy z Czechami, gdzie przez moment poczułem się jak w dżungli Ameryki Południowej. Nie zapomnę o bujnych lasach Dolnego Śląska, tajemniczym Opactwie Cystersów w Lubiążu, o łęgach, chyba największym bogactwie Odry, porastających pogranicze Dolnego Śląska i województwa lubuskiego. Będę pamiętał o tysiącach ptaków przelatujących nad głową i przyglądającym się nam bieliku. W pamięci zostanie mi sielski krajobraz Krzesińskiego Parku Krajobrazowego i najmłodszego parku narodowego znajdującego się przy ujściu Warty. Setki koni i krów, ciągnące się po horyzont tataraki i rozlewiska.

 

Rozmowy z mieszkańcami i ekspertami

Miesięczna wyprawa zakończyła się przy ujściu Odry do Zalewu Szczecińskiego. Po drodze podróżnik pytał spotkanych nad Odrą ludzi o wspomnienia i refleksje dotyczące zeszłorocznej katastrofy ekologicznej oraz przybliżał za pomocą swoich mediów społecznościowych wyjątkowe miejsca leżące na trasie jego marszu.

Wyprawa była też pretekstem, żeby porozmawiać o Odrze z ekspertami.

Dominik Szczepański przepytał dr. hab. Krzysztofa Lejcusia z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, eksperta Hydropolis o to, co wiemy rok po katastrofie ekologicznej Odry. - Wciąż jesteśmy na etapie szukania rozwiązania. Prymnesium parvum to bardzo mały glon i trudno go znaleźć w płynącej wodzie. Wytruć go środkami chemicznymi - to możliwe, ale niełatwe do przeprowadzenia na całej długości Odry. Chemia, której dotąd próbowano, to woda utleniona. Algę zabije, ale przy okazji może też wpłynąć na inne mikroorganizmy. A tego nie chcemy - mówi dr Lejcuś, który kieruje również pracami zespołu eksperckiego powołanego, z inicjatywy lubuskiej marszałek Elżbiety Anny Polak, przez marszałków regionów nadodrzańskich.

Naukowiec zauważa, że życie szybko zaczęło wracać do Odry, jednak to, co spotkało rzekę przed rokiem, może się powtórzyć, jeśli nie przestaniemy jej zasalać. - Trzeba zacząć działać, żeby ograniczyć napływ zanieczyszczeń - tłumaczy Lejcuś.

Kiedy Waligóra wspomina wydarzenia sprzed roku, mówi, że nie był nimi zdziwiony. - W trakcie wyprawy wzdłuż Wisły dowiedziałem się wiele o tym, jak traktujemy w Polsce rzeki. Chciałbym teraz sprawdzić, czy coś się przez ten rok zmieniło i co z tamtych wydarzeń pamiętają ludzie blisko związani z Odrą - mówi Waligóra.

Nie trzeba jechać daleko, by przeżyć fantastyczne przygody

Przyznaje również, że jeszcze w trakcie wyprawy na biegun cieszył się na wędrówkę wzdłuż Odry. - Kilka lat temu zrozumiałem, że w podróżowaniu nie chodzi o to, by wybierać miejsca dalekie i egzotyczne. Samo bycie w drodze ma wartość, w Polsce można przeżyć fantastyczne przygody, poznać ciekawych ludzi. Zwłaszcza w miejscach mniej turystycznych, których nazw nigdy nie słyszeliśmy. Udowodniła mi to Wisła. Teraz nad Odrą czekało na mnie wiele niesamowitych ludzi i opowieści - mówi Waligóra.

Odrę potrzebuje promocji

To była czwarta wyprawa Waligóry przez Polskę - wcześniej przeszedł wzdłuż Wisły, polskiego wybrzeża Morza Bałtyckiego, a także pokonał wszystkie szlaki w polskiej części Tatr.

- Im dłużej chodzę po Polsce, tym bardziej upewniam się, że przygody czekają na nas za progiem. Wcale nie trzeba jeździć daleko, żeby je znaleźć. Marsz wzdłuż Odry kończę z przekonaniem, że ta rzeka potrzebuje promocji. Czas zacząć opowiadać o tym, co może przyciągnąć nad nią więcej osób. Nasza obecność może być pierwszym krokiem do tego, żeby zacząć jej pomagać - kończy podóżnik.

***

Mateusz Waligóra – specjalista od wyczynowych wypraw w najbardziej odludne miejsca planety. Szczególnie upodobał sobie pustynie: od Australii po Boliwię. Na koncie ma rowerowy trawers najdłuższego pasma górskiego świata – Andów, samotny rowerowy przejazd najtrudniejszą drogą wytyczoną na Ziemi – Canning Stock Route w Australii Zachodniej, samotny pieszy trawers największej solnej pustyni świata – Salar de Uyuni w Boliwii, pierwsze samotne przejście mongolskiej części pustyni Gobi, przejście Grenlandii z zachodu na wschód. Jako czwarty Polak zdobył biegun południowy. Członek The Explorers Club.

Galeria zdjęć

Powiązane wiadomości

Zobacz również