
Są takie wspomnienia, które choć zapisane w odległej historii, wciąż potrafią głęboko poruszać. 28 listopada 2025 r. w Santoku dało się wyczuć, że pamięć o Kresach – o domach, które trzeba było opuścić, o rodzinnych stronach, które pozostały tylko w sercu – nadal żyje w kolejnych pokoleniach.
Właśnie w takiej atmosferze, pełnej zadumy i wzruszeń w Centrum Kultury i Rekreacji w Santoku odbyło się wyjątkowe wydarzenie kulturalno-historyczne pod hasłem „Dziedzictwo Kresów Wschodnich”, poświęcone 80. rocznicy akcji przesiedleń ludności z Kresów Wschodnich na Ziemie Zachodnie.
W spotkaniu uczestniczyli mieszkańcy regionu, potomkowie przesiedleńców, samorządowcy oraz goście honorowi. Wśród nich obecny był wicemarszałek województwa lubuskiego Hubert Harasimowicz, który podkreślał znaczenie pielęgnowania pamięci o trudnych losach polskich rodzin zmuszonych do opuszczenia swoich domów.
– Kresowiacy to ludzie, którzy z jednej ojczyzny zostali przesiedleni do drugiej, i to oni budowali zręby polskości na tzw. ziemiach odzyskanych. Bardzo cieszę się z dzisiejszego spotkania i z pielęgnowania pamięci o tamtych wydarzeniach. Panie senatorze, gratuluję również przyjęcia tej ważnej ustawy w Senacie. Musimy o tym mówić i przekazywać tę historię młodym pokoleniom, bo każdy z nas nosi w sobie kresowe korzenie – także ja. Moi dziadkowie ze strony ojca pochodzą z okolic Lwowa i Tarnopola, a ze strony matki z terenów dzisiejszej Białorusi. Każdy z nas wyrasta z tej historii i naszym obowiązkiem jest o niej pamiętać – mówił wicemarszałek.
Tragiczna tułaczka
W wydarzeniu podkreślano także wagę współczesnych działań na rzecz zachowania historycznej pamięci. Przypomniano o lipcowej wizycie Kresowian w Senacie RP na zaproszenie senatora Władysława Komarnickiego, podczas której procedowano uchwałę w sprawie przesiedleń ludności polskiej z terenów wschodnich II RP. Uchwała została przyjęta przez aklamację, a senator – sam będący jednym z najmłodszych dzieci przesiedleńczych – dzielił się osobistymi wspomnieniami:
– Osiemdziesiąt lat temu, jako dwutygodniowy osesek, jechałem z rodzicami w bydlęcym wagonie przez prawie dwa miesiące do Bobrownik. Moi rodzice byli wtedy młodymi ludźmi. Dorastałem w cieniu tej historii. Próbowano później opowiadać dzieje dwóch milionów przesiedlonych w sposób niemal humorystyczny, ale tak to nie wyglądało. Po drodze umierały dzieci – często bez możliwości godnego pochowania. Umierali dziadkowie, a pędzący pociąg nie pozwalał nawet zatrzymać się, aby oddać im ostatni szacunek. O tym się nie mówi. Na ziemi lwowskiej, skąd szliśmy, istnieje biały szlak niemowląt – tragiczny ślad tamtej tułaczki.
Organizatorzy nie kryli, że zainteresowanie wydarzeniem było ogromne. – To bardzo ważna rocznica, a Kresowiacy i ich potomkowie stanowią znaczącą część naszych mieszkańców – mówił wójt gminy Santok Józef Ludniewski. Podkreślił również osobisty wymiar tej historii. Jego rodzice i dziadkowie pochodzili z dawnej Białorusi, z okolic Baranowicz. – Rozmawiałem wielokrotnie z babcią. To były trudne czasy. Sam transport, konieczność zabrania jedynie tego, co zmieści się w rękach… – wspominał.
Wójt przypomniał też, że przesiedlenia objęły ponad 2 miliony osób, a ich bezpośrednią przyczyną było porozumienie jałtańskie, na mocy którego Polsce odebrano dużą część ziem wschodnich.
Podczas wydarzenia zaprezentowano film „Kresy” w reżyserii Rafała Brylla – wzruszający dokument opowiadający o tragedii ludzi zmuszonych do opuszczenia ojczyzny. Bohaterami filmu są autentyczni Kresowianie. Uczestnicy spotkania mogli również zakupić książkę Grzegorza Hryciuka „Przesiedleńcy”, która w ponad sześciuset stronach opisuje losy Polaków przeniesionych na poniemieckie tereny Ziem Odzyskanych.
Swoimi doświadczeniami dzielili się również obecni na spotkaniu Kresowianie i ich potomkowie, dla których pamięć o utraconych domach jest ważnym elementem rodzinnej tożsamości. – Tylko pamięć o tych wydarzeniach pozwoli na ich ocalenie dla pokoleń, a tych, którzy pamiętają, jest już coraz mniej.

