
Ogrzewacze do rąk, środki dezynfekcyjne, kosmetyki, ciepłe obuwie, czapki, bielizna termiczna, swetry, kurtki, proszki do prania, zapalniczki... Te i inne rzeczy zapakowano w paczki, które w piątkowy poranek znalazły się w transporcie do Białegostoku.
- Pomysł narodził się po obejrzeniu materiału telewizyjnego o sytuacji na granicy polsko- białoruskiej. Niemoc postanowiłem przekuć w pomoc. Ruszyłem w objazd po Zielonej Górze, odwiedzałem ludzi i znajome firmy - mówi Mirosław Krzyżaniak, inicjator zbiórki. - W międzyczasie odezwali się do mnie społecznicy, którzy zaoferowali pomoc w sortowaniu i pakowaniu rzeczy dla uchodźców. Zielonogórska społeczniczka Joanna Liddane udostępniła pomieszczenie na swojej prywatnej posesji w Chynowie. W trakcie pakowania zastanawialiśmy się, jak te dary wyekspediować na granicę polsko- białoruską. W czwartek postanowiliśmy zwrócić się o pomoc do Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze.
Reakcja marszałek Elżbiety Anny Polak była błyskawiczna. W piątek rano urzędowy bus wyruszył na granicę polsko-białoruską. - Sprawa dzieci-uchodźców na granicy bulwersuje mnie od samego początku. Nie potrafię sobie wyobrazić, że można nieletnich zostawić bez pomocy, właściwie na pastwę losu, w zimnie, w lesie... Możemy protestować, ale możemy też działać. Działamy - mówiła marszałek kilka dni temu ogłaszając apel do Lubuszan, by kto może, wsparł finansowo zbiórkę poprzez stronę www.pomagam.pl/michalowopomaga.