
Red. Marcin Rybak w tekście „Rtęć w zatrutej Odrze. Urzędnicy resortu klimatu łamią prawo. Widać prokuratorskie zarzuty im niestraszne”, opublikowanym na wroclaw.wyborcza.pl 8 września 2022 r. - pisze, że Resort Klimatu nie odpowiedział na wniosek dziennikarza o dostęp do informacji publicznej, choć jest to prawny obowiązek, a jego niedopełnienie grozi karą nawet roku więzienia.
„Czy urzędnicy narażają się na prokuratorskie zarzuty, bo inaczej musieliby przyznać, że wiceminister klimatu Jacek Ozdoba nie mówił prawdy na połączonym posiedzeniu dwóch komisji sejmowych, gdy omawiano ekologiczną katastrofę w Odrze?” – pyta red. Rybak i dodaje: - Jeśli Ozdoba wiedział, że mówi nieprawdę - kłamał. Jeśli w dobrej wierze powtarzał to, co usłyszał od podwładnych - kłamał kto inny.
Sprawa zaczęła się od błędu tłumacza
Dziennikarz GW przedstawia faktyczną historię informacji o rtęci w Odrze. „Sprawa zaczęła się od błędu tłumacza na konferencji minister klimatu Anny Moskwy i ministra środowiska Brandenburgii Axla Vogla wykorzystano do brutalnego ataku na marszałkinię województwa lubuskiego Elżbietę Polak. Zarzucano jej, że zmyśliła historię o rtęci w Odrze i grożono prokuratorskim śledztwem” – pisze red. M. Rybak i przywołuje wypowiedzi wiceministra Ozdoby, który oskarżył lubuską marszałek o manipulację i celowe wywołanie awantury na poziomie międzynarodowym.
Rtęć w pierwszych próbkach była
„Rtęć w pierwszych próbkach była, choć eksperci z Niemiec nie twierdzili, że to ona spowodowała masowe śnięcie ryb” – pisze autor artykułu, dodając, że Główny Inspektorat Ochrony Środowiska dostał też od strony niemieckiej wyniki badań z ujawnioną rtęcią w próbkach wody.
„Politycy PiS postanowili zaatakować Elżbietę Polak i dali się przyłapać na kłamstwie. Może gdyby premier i jego współpracownicy więcej czasu poświęcili na spotkania z ekologami - a mniej na narady na temat strategii wizerunkowej - nie musieliby teraz nabierać wody w usta” – czytamy w artykule, który w całości znajduje się TUTAJ.
Redaktor Rybak stwierdza, że „skutek tego będzie taki, że albo wiceminister Ozdoba (lub jego podwładni) przyznają się na piśmie do okłamania posłów, albo nie dopełnią prawnego obowiązku odpowiedzi na wniosek o dostęp do informacji publicznej”.
„Cała ta historia robi wrażenie akcji zorganizowanej i zaplanowanej przez partyjno-rządowych spin doktorów” – konkluduje red. Marcin Rybak.
Przeczytaj także: GW: Minister Ozdoba mija się z prawdą